niedziela, 15 grudnia 2013



I ROZDZIAŁ


*oczami Justina*

Nareszcie wolne. Doczekałem się, moje ulubione święta nadeszły. Wreszcie wrócę tu gdzie czuję się najlepiej. Tutaj gdzie dorastałem, gdzie przeżyłem dzieciństwo i najwspanialsze chwile życia, tu gdzie zaczynałem swoją drogę,gdzie zacząłem śpiewać. Tyle temu miastu zawdzięczam. Tyle zawdzięczam tym ludziom.
Jeszcze tylko kilka mil dzieli mnie od Stratford. Kilka minut i zobaczę dziadków i mamę. Tak pomyślicie,że mówię jak dzieciak ale rodzina jest dla mnie najważniejsza. Ważniejsza od wszystkiego i wszystkich. Zajmuje u mnie w sercu ważne miejsce, wręcz najważniejsze.
Dziś wigilia.Wspólny posiłek,wspólne chwile. Uwielbiam to. Niesamowite uczucie, zobaczyć się po tak długim czasie. Usiąść przy wspólnym posiłku a w około ta niesamowita atmosfera.
Media na szczęście nie zostały powiadomione o tym gdzie spędzę święta. Nie spodziewam się błysku fleszy ani natrętnych dziennikarzy i pisku fanek. Co za dużo to niezdrowo. Należy się trochę odpoczynku.

Kiedy stanąłem w drzwiach babcia rzuciła mi się na szyję. Nie obyło się bez łez szczęścia. Jak to dziadkowie wiadomo. Poczułem się trochę nieswojo, nie lubię jak ktoś płacze z mojego powodu.Wiem to były łzy szczęścia ale mimo wszystko nie lubię łez, tym bardziej na twarzy kobiety.To wzbudza we mnie złość, nienawidzę tego. To irytujące uczucie.
Miałem nadzieje,że będę mógł pomóc w przygotowaniach do kolacji ale niestety wszystko już zostało zrobione. Mama oznajmiła mi,że dzisiejsza kolacja odbędzie się u państwa Somerów. Bardzo się ucieszyłem na wieść o tym. Miałem nadzieje,że spotkam swoją dawną przyjaciółkę. Kupę lat się nie widzieliśmy, fajnie by było się znowu zobaczyć. Myślałem,że ona również ucieszy się ze spotkania. 


*oczami Miley*

-Rozstawiłam już talerze jeszcze tylko kieliszki i sztućce -powiedziałam do siebie
-Co mówisz?- usłyszałam z kuchni głos mamy
-Nic,nic -odparłam idąc do niej
-Podaj mi rękawice.Pieczeń gotowa- wyjęła ostrożnie z piekarnika naczynie żaroodporne
-Pokroję pieczeń a ty postawisz ją na środku dobrze?-pokiwałam głową wychodząc z kuchni
-Potem idź się przebierz, niedługo przyjdą goście- uśmiechnęłam się podejrzliwie wychylając twarz zza ściany oddzielającej kuchnie od jadalni
-Tak mamo, mam 5 lat musisz mi mówić co mam robić.
-Oj nie przesadzaj, weź się do roboty.
-Jacy goście, bo do tej pory nie wiem o kim mówisz?
-Znasz ich. Ucieszysz się na pewno, niech to będzie niespodzianka.

Wiedziałam,że mama jest i uparta i tak czy tak mi nie powie. Więc nie naciskałam dłużej i poszłam wziąć prysznic i przebrać się w coś bardziej przyzwoitszego.
Lubię inne, lekko wyzywające stroje ale teraz postawiłam na elegancje. Włożyłam czarną, skromną, lateksową sukienkę i szpilki tego samego koloru. Do tego lekko posrebrzane czarne dodatki. Z torebki i wdzianka zrezygnowałam, ponieważ nie było to potrzebne. W końcu jestem u siebie *klik*

Zapaliła świece i wszystko było już wszystko gotowe. Wyczekiwałam na gości. Dokładnie o 7 zadzwonił dzwonek. Mama podbiegłam niemalże do drzwi i z wielkim entuzjazmem i radością przywitałam gości w korytarzu. Ja zostałam w jadalni by wskazać im miejsca.

Nic nie przeczuwałam. Nie spodziewałam się tak wielkiego zaskoczenia i niechęci do gości, ale raczej gościa, który pojawił się w domu. Oczekiwałam raczej kuzynki z Anglii albo jakiegoś nowego faceta mamy. W zupełności mogę powiedzieć,że doznałam szoku gdy zobaczyłam Justina wchodzącego z uśmiechem na twarzy do jadalni. Taka gwiazda u mnie w domu. W tak skromnych progach, przecież wiadome jest to,że on żyje w luksusach a nie w takim skromnym niewielkim domu jak ten nasz.
Chyba jednak wykrakałam.

-No Miley przywitaj gości - wydukałam mama z zażenowaniem
-Dobry wieczór -przywitałam najpierw mamę Jusa, podałam jej rękę a ta mnie przytuliła
-Ale się zmieniłaś, powiedziałam przyglądając mi się ze zdumieniem
-Oj tak wypiękniała - powiedział podając dłoń senior,dziadek Bieber'a

Babcia Justina też bardzo ciepło mnie przywitała.Najgorszy moment nadszedł kiedy mama wypchnęła mnie w stronę blondyna ku przywitaniu.

-Czeeeść - powiedziałam patrząc się w podłogę
Kiwnął głową a na jego twarzy od razu pojawił się uśmiech.


-Ty, to naprawdę ty?- powiedział,patrząc się na mnie jakbym była czymś niesamowitym,czymś czego nigdy wcześniej nie widział.
Miłe uczucie, nie mogę powiedzieć. Nawet lekko się zarumieniłam. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową na znak,że odpowiedź brzmi 'tak'.

Podszedł bliżej i musnął mnie w policzek.Na co ja jeszcze bardziej zrobiłam się czerwona.

Po niezręcznym powitaniu niechcianego i niemile widzianego,przynajmniej z mojej strony gościa trochę ochłonęłam od emocji. Próbowałam być dla niego miła ale chyba nie bardzo mi to wychodziło, ponieważ cały czas czułam na sobie wzrok wkurzonej mamy.

-Więc lubisz piercing? - spytał połykając ostatni kęs dania Jus
-Owszem, coś nie tak? - spytałam
-To trochę dziwne,że tak piękna dziewczyna niszczy swoje ciało taką ilością kolczyków.
-Nie wierze,że w to usłyszałam,chyba żartujesz sobie. Nie obchodzi mnie twoja za przeproszeniem zasrana opinia. Wyjechałeś bez pożegnania,bez słowa przepraszam a teraz wracasz i udajesz,że nic się nie stałe przez te lata. Żałosny jesteś - uniosłam się honorem, jak zawsze
-To miał być komplement - spuścił wzrok i wbił go w dno talerza stojącego na stole przed nim
-Miley! - podniosła głos mama, mówiąc moje imię z pogardą
-Ja, przepraszam - wyszłam z pokoju,skierowałam się na korytarz, ściągnęłam płaszcz z wieszaka i wyszłam trzaskając drzwiami

Było zimno. Zapięłam się po szyję i założyłam kaptur. Wyszłam poza bramę domu nie zamykając furtki. Ulice ośnieżone białym puchem wyglądały tak bajkowo. Wymarzona pogoda na te święta. Szkoda,że zaliczę je do nieudanych. Wszystko przed niego. Po co mama ich zapraszała. Zawsze robi wszystko nie tak jak trzeba. Zawsze wszystko robi odwrotnie, nigdy nie umiała mi dogodzić. Teraz ma za swoje. Uszczęśliwia wszystkich na siłę. Po co? No właśnie, do cholery po co?
Zbyt dużo nerwów kosztowało mnie to spotkanie. Nie wytrzymałabym tam dłużej, musiałam iść ochłonąć. Pomyśleć.
Szłam prostą ulicą, po centrum miasta byłam kilkaset metrów od domu. Gdy nagle drogę zaszedł mi jakiś mężczyzna w czapce. Było ciemno, a ulice oświetlały tylko latarnie. Nie widziałam więc twarzy. Chciałam obejść go i iść dalej ale on złapał mnie za rękę i pociągnął w bok.

-Puść - wrzasnęłam
-Nie poznajesz mnie, kochanie - rozpoznałam ten głos, należał do Chrisa, moje byłego
-Co ty tu?! - spytałam wyrywając mu rękę
-Wypuścili mnie. Poprosiłem kilku kumpli o przysługę. Zniszczyli dowody i nie mieli podstaw żeby mnie dłużej trzymać.
-Czego chcesz? - spytałam na odchodne i potarłam ręce z zimna
-Pieniędzy - zdjął kaptur i zaczął się do mnie przytulać - Pięknie wyglądasz, gdzie się tak odstroiłaś?
-Nie powinno cię to obchodzić, pieniędzy nie mam, a nawet jeśli bym miała to bym ci nie dała. Odpieprz się ode mnie, raz na zawsze.
-Jak sobie chcesz - powiedział i zaczął biec w moją stronę

Uciekałam co sił ale nie było to ani łatwe ani przyjemne. Było ślisko a ja miałam na nogach 15 cm szpilki. To nie ułatwiało ucieczki. W dodatku płatki białego puchu lecącego z nieba wpadały mi na twarz i zasłaniały obraz. Wszystko mi się zlewało. Telefon wyleciał mi z kieszeni kurtki ale nie zatrzymałam się biegłam dalej. Powoli traciłam panowanie nad oddechem i zmarzniętym ciałem.
Gdy wbiegłam w zakręt obejrzałam się by zobaczyć ile dzieli mnie od Chrisa.
Nikogo nie było, zatrzymałam się więc a potem zobaczyłam go przed sobą.
Potem pamiętam tylko ból. Dostałam w głowę, czymś ciężkim.

*NASTĘPNY DZIEŃ - oczami Justina*

Miley nie wróciła na noc. Pani Somer bardzo się martwi zniknięciem córki. Z resztą jak my wszyscy. Gdy tylko zrobiło się jasno wybrałem się razem z mamą May szukać naszej zguby. Mieliśmy nadzieje,że nic jej nie jest, że siedzi gdzieś albo,że wróciła do swojego domu. Ale i tam byliśmy i niestety nikogo nie zastaliśmy. W drodze powrotnej krążyliśmy w okolicy domu Somerów, by upewnić się,że nigdzie jej tu nie ma. Przeszedłem skrzyżowanie i na zakręcie dróg w krzakach znalazłem ją.

-Proszę pani, mam ją - krzyknąłem i wskazałem miejsce
 Przyklęknąłem do niej by sprawdzić czy oddycha. Na szczęście.
Była odpięta. Nie miała telefonu i biżuterii. Ktoś musiał więc ją napaś. Głowa zakrwawiona,na czole miała niewielką ranę i zadrapania.
Próbowałem ją obudzić ale nie reagowała. Wezwałem karetkę.
Przyjechali po 10 minutach. Przenieśli na nosze i okryli folią, która miała ogrzać jej przemarznięte ciało. 
Obwiniałem się, widziałem jaka jej mama jest smutna jak bardzo się boi o swoją jedyną córkę. Przecież jeszcze nie wiadomo co jej jest. Wszystko to przeze mnie. Gdyby nie moje głupie odzywki nie wyszła by z domu i by się to nie wydarzyło. Boże po co wypaliłem takie głupstwo? Chciałem żeby odebrała to jak komplement.Chciałem żeby było tak jak dawniej, żebyśmy miło spędzili święta. Cholera po co ja tu przyjeżdżałem? Ostatnio gdzie się nie pojawię wszystko psuje. Działam jak magnes na kłopoty. Nie wiem co się wokół mnie dzieje. Chyba już nigdy nie będę odbierany jako normalny,zwykły chłopak z ambicjami i marzeniami. 
Ostatnio coraz częściej myślę czy nie rzucić tego w cholerę.Zająć się czymś pożyteczniejszym, a o śpiewaniu na razie zapomnieć.
Fajnie by było mieć normalne życie, chociaż tak na kilka miesięcy. Odpocząć. Zmienić coś w swoim życiu choć na moment, zmienić rutynę w coś innego, nowego. 



wtorek, 26 listopada 2013


POSTACIE GŁÓWNE




  • Justin 'Jerry' Bieber




  • Miley 'Bad Girl' Somer




  • Chris Valverde
    (postać epizodyczna)







Pozostali to postacie poboczne 
(rodzice,przechodnie itp.) 







_________________________________________________
Jeśli nie zauważyliście to Justin jest trochę młodszy, więc wiąże
się z tym też trochę inne życie. Zmieniłam 'scenariusz', który
jest niezgodny z jego dotychczasowym życiem.
Resztę informacji dowiecie się z tekstów rozdziałów. 


I rozdział WKRÓTCE

niedziela, 17 listopada 2013

 PROLOG

Nazywam się Miley Somer. Tak jestem rodowitą kanadyjką,tu mieszkam i tu się urodziłam w Stratford, w hrabstwie Perth. Pewnie słyszeliście, to tutaj urodził się Justin Bieber. Mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa i moja pierwsza "dziecięca" miłość. Teraz pewnie nawet nie wiem jak wyglądam i jak się nazywam. Ostatni raz widziałam się z nim 8 lat temu. To były jego początki,jeszcze wtedy miał dla mnie czas, ale teraz się nie kontaktujemy. Nić przyjaźni została przerwana. Od tamtej pory nigdy nie zaznałam prawdziwej,miedzy ludzkiej przyjaźni.Nigdy..

***

(8 lat temu)

-Miley,spóźnisz się do szkoły - jak co rano mama budziła mnie do szkoły
-Jeszcze moment- zakryłam się kołdrą, bo poraziło mnie światło wydobywające się zza szyby
-Justin, zaraz po ciebie przyjdzie - na te słowa podniosłam sie na równe nogi
-Już jest zdrowy? - spytałam przebierając się za ciemno różowym parawanem
-Tak, jego mama dzwoniła wczoraj jak spałaś,wiesz - podała mi cichu i już po 10 minutach byłam gotowa

-Nie zapomnij kanapek do szkoły - podała mi drugie śniadania, całując mnie w czoło
-Mamo ! - skwasiłam się
-Oh, idź już - popchnęła mnie lekko w stronę drzwi

Przed schodami stał on. Ubrany w kurtkę moro i czapkę. Plecak, który uwielbiał przeważał go i zdawał wrażenie większego od niego. Zawsze się z tego śmiałam, a on zawsze udawał obrażonego. Ale do tej kwestii już na pewno zdążył się przyzwyczaić.

Dzień jak co dzień. Nie oczekiwałam  na jakieś zmiany.
Była wczesna wiosna, ptaki śpiewały.
Wracaliśmy jak zawsze przez park. Wszędzie pełno zieleni,kwiatów. "Mały" bo tak na niego mówiłam, złapał mnie za rękę. Cofnęłam się a on wskazał na ławkę. Usiadłam więc. Był trochę zawstydzony,speszony widać to było po jego cynamonowych oczach, które lśniły w świetle rażącego słońca.

-O co chodzi? - zapytałam
-Bo wiesz, muszę ci coś powiedzieć - spojrzał mi wprost w oczy
-Gadaj - uśmiechnęłam się, myślałam,że doda mu to otuchy ale na jego twarzy cały czas gościła niepewność
-Za tydzień wyjeżdżam - oznajmił
-Co? Gdzie? - spytałam zdumiona
-Ze Scooterem. Mówiłem ci, pamiętasz?
-Tak, ale myślałam,że to nic poważnego.
-Ja też, ale odezwał sie i.. mama się zgodziła więc jedziemy.
-Rozumiem .
Przez resztę drogi powrotnej, nie odzywaliśmy się do siebie. Wróciłam do domu i z płaczem pobiegłam do swojego pokoju, do swojego królestwa pełnego różu i lalek.
Pamiętam,to jak dzisiaj. Przez resztę tygodnia chodziliśmy osobno do szkoły, nie rozmawialiśmy. Dopiero w dzień jego wyjazdu, pojechałam wraz z mamą do jego domu. Miałam nadzieje,że go zastanę ale niestety jego dziadkowie powiedzieli,że już pojechał, razem z mamą.
Byłam zła, ale w głębi duszy cieszyłam się,że spełniają się jego marzenia. Nie spodziewałam się,że to zajdzie tak daleko. 

*
Od tej pory, nie wdziałam go. Owszem w telewizji,mediach ale nie twarzą w twarz. Nie miałam odwagi nawet napisać. Nie wiem czemu, chyba dlatego,że bałam się jego reakcji. Reakcji na powrót do przeszłości.
Obecnie oboje mamy po 18 lat. Każde z nas zajmuje się czymś inny, każde z nas o sobie już zapomniało. On został znaną gwiazdą  pop a ja jestem tatuażystką. Mówią na mnie "Bad girl", lubię zaszaleć, wcześniej miałam problemy z prochami. Teraz zastępuje mi to piercing. Uwielbiam robić sobie kolczyki. Mama jest zła,że w taki sposób próbuje poradzić sobie z problemami.Ja sądzę,że to jest lepsze od używek.

Od roku wynajmuję małe mieszkanie w centrum Stratford. Mama mieszka sama, w naszym starym domu. Mój tato zmarł a raczej zginął. Był żołnierzem, zabili go na wojnie kiedy miałam roczek. Nie pamiętam go, w ogóle. Tylko ze zdjęć. Brakowało mi go,teraz przywykłam.Wiem jednak,że moje życie na pewno wyglądało by choć odrobinę inaczej gdyby on też uczestniczył w moim wychowaniu.
Wszystko byłoby w porządku gdyby nie to,że wczoraj dowiedziałam się,że on wraca, wraca na święta do dziadków. Obawiam się,że spotkam go gdzieś na mieście.Teraz kiedy wszystko się ułożyło, gdy wszystko wróciło do normalności on wraca. Mam nadzieje,że go nie spotkam.

*

_______________________________________________
Cześć, witam na kolejnym już trzecim z kolei blogu mojego autorstwa.
Mam nadzieje,że spodoba Wam się tutaj i będziecie wpadać :)